- Czy to celowe oszustwo i dodatkowy sposób zarabiania pieniędzy na nieświadomych spóźnialskich, którzy nie zwracają na to uwagi? - pyta wzburzony informator.
Postanowiliśmy wyjaśnić te rozbieżności u dyrektora SZP ZOZ Targówek, który zarządza pływalnią.
- W żadnym wypadku nikogo nie oszukujemy - kontruje natychmiast dyrektor Marcin Jakubowski. ? Pierwszy czas, to godziny drukowania paragonu w kasie fiskalnej. Ale on nie jest istotny dla pływających. Istotny jest natomiast czas mierzony przez elektroniczny system obsługi klienta od momentu fizycznego wejścia przez bramkę na basen do momentu wyjścia ? wyjaśnia.
Z jakiego powodu czasy te się różnią? - Tak samo jak różnią się zegarki. Pani ma godz. 14.59 a ja godz. 15 - podaje przykład.
Jednakże kiedy porówna się te czasy, wówczas okazuje się, że ten w systemie biegnie o co najmniej 120 sekund szybciej od tego w kasie. Tak gdyby zegar w wodzie przyspieszał. - Wszystko powinno być w porządku. System obsługuje firma zewnętrzna. Co noc jest on dostrajany do czasu europejskiego - tłumaczy Jakubowski.
Na niekorzyść pływających na tym basenie działa jeszcze jedno. Gdy chcemy wykorzystać wykupione 45 minut do maksimum (np. od godz. 9.15 do 10 i wyjdziemy równo o 10, system policzy to jako 10.01).
A to już minuta kary. Każda minuta spóźnienia kosztuje 30 lub 60 groszy (zależnie od rodzaju biletu). Po naszej interwencji dyrektor przyznał, że można by zrezygnować z kary za pierwszą minutę, bo dziś traci zawsze pływający. - Przemyślimy to - stwierdził.
Muszelka jest dziś jedyną czynną pływalnią na Targówku. Odwiedzi ją ponad tysiąc osób dziennie. (Źródło: zw.com.pl, autor artykułu: Izabela Kraj, data artykułu: 15-07-2011)
Treść artykułu dotyczy stanu prawnego obowiązującego w czasie, kiedy powstała oryginalna publikacja w piśmie.