Spotykamy go w czteroosobowej grupie mężczyzn, którzy przyszli na zajęcia z języka angielskiego. Zbigniew, technik elektryk, po 30 latach pracy w zawodzie od trzech jest bez pracy. - Nigdy tak długiej przerwy w pracy nie miałem - mówi. W ramach projektu zrobił kurs operatora wózków widłowych. Zakłada, że jeśli nie uda się mu znaleźć w Polsce pracy, po zakończeniu projektu, wyjedzie jej szukać zagranicę. Kurs językowy się przyda.
Trzeci z mężczyzn Stanisław, także ukończył kurs operatora wózków widłowych, ale w projekcie chciał wziąć udział z bardzo konkretnego powodu - chce zrobić prawo jazdy. - Nigdy wcześniej nie było mnie na to stać - wyjaśnia.
Łukasz Krzyż, najmłodszy w tej grupie, na kurs sprzedawcy z obsługą kas fiskalnych, organizowany też w ramach tego projektu, został skierowany przez urząd pracy.
Wszyscy czterej za sobą mają już kursy zawodowe, do października będą chodzić na język angielski, a będą mogli wybrać jeszcze kurs komputerowy lub prawa jazdy.
Paweł Karst, pracownik socjalny w Centrum Integracji Społecznej przy rzeszowskim Towarzystwie Pomocy im. Brata Alberta, które realizuje kurs, wyjaśnia: - W projekcie mogli wziąć udział bezdomni, ubodzy, korzystający z pomocy MOPS-u oraz uzależnieni, którzy poddają się terapii. Celem było zdobycie nowych kwalifikacji zawodowych przez uczestników, ale chodziło także o reintegrację społeczną i zawodową osób zagrożonych marginalizacją lub wykluczeniem społecznym. Proponowaliśmy trzy kursy: kucharza małej gastronomii, operatora wózków widłowych oraz sprzedawcy z obsługą kasy fiskalnej. Każdy mógł sobie wybrać jeden z kursów.
Gdy autorzy przygotowywali projekt, pojawił się pomysł dołożenia do pakietu zajęć z języka angielskiego. - Z jednej strony dziś wielu pracodawców wymaga, by pracownicy, których przyjmują do pracy znali angielski. To podobnie jak obsługa komputera, czy posiadanie prawa jazdy kat. B - podstawowe umiejętności wymagane na rynku pracy.
Z drugiej strony - świat się otwiera, granice znikają. Chcieliśmy więc dać szansę poznania podstaw języka, tym którzy zdecydują się próbować swoich sił w poszukiwaniu pracy zagranicą. Chcieliśmy, aby mieli możliwość korzystania z ofert pracy, które się tam pojawiają - wyjaśnia Paweł Karst.
Nie wszystkim, którzy marzyli o zdobyciu nowych kwalifikacji, spodobały się obowiązkowe zajęcia z angielskiego. - Wiele z tych osób z nauką angielskiego zetknęła się u nas po raz pierwszy, bo w szkole mieli rosyjski. Niektórzy z tego powodu w ogóle zrezygnowali z udziału w programie. Ale ci, którzy się zdecydowali także entuzjastycznie do tych zajęć nie podeszli. Jednak kursy, które oferowaliśmy są drogimi kursami. Kosztują ok. 3 tys. zł, wielu na nie nie stać. Przełknęli więc angielski, by móc w nich uczestniczyć. A teraz traktują te zajęcia jak na to czasem bywa na studiach: lubi, nie lubi przyjść musi. Ale jest też wiele osób, które do zajęć się przykładają i są zadowolone - tłumaczy Karst.
Kursy zostały poprzedzone zajęciami z psychoterapeutą, który miał zmotywować uczestników do podjęcia najpierw nauki, potem pracy. Nauczyć ich umiejętności radzenia sobie ze stresem, zachowania w konfliktowych sytuacjach, podniesienia samooceny. - Były też zajęcia z doradcą zawodowym. Uczestnicy uczyli się komunikacji, pisania CV, listu motywacyjnego, autoprezentacji - wylicza Paweł Karst.
Na realizację kursu Towarzystwo dostało 500 tys. zł. - 85 proc. tej kwoty pochodzi z funduszy unijnych z programu Kapitał Ludzki, 15 proc. z budżetu państwa - informuje Karst.
(źródło: Gazeta Rzeszów)
Treść artykułu dotyczy stanu prawnego obowiązującego w czasie, kiedy powstała oryginalna publikacja w piśmie.