- Handlujący tłumaczyli się z reguły roztargnieniem, złym samopoczuciem lub kłopotami rodzinnymi - informuje Mariola Grabowska, rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. - Skarżyli się też na uszkodzenie kasy i brak zapasowej, brak prądu, rozładowaną baterię oraz obawę przed zamoknięciem, zalaniem przez piwo lub kradzieżą. Powtarzały się też tłumaczenia typu: ja sprzedaję, ale kasę tylko żona umie obsługiwać. Pośród handlujących byli też pracownicy sezonowi, którzy często nie byli przeszkoleni i nie za bardzo umieli sprzedawać przez kasy fiskalne, a na dodatek nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji, jakie wiążą się z nierejestrowaniem transakcji. Urzędnicy odkryli również inne próby oszustwa, niektórzy sprzedający zamiast z kasy fiskalnej paragony drukowali prosto z wagi elektronicznej. Zdarzało się też, że do rejestracji sprzedaży używana była atrapa.
Kontrolerzy w trakcie akcji nałożyli prawie 600 mandatów na kwotę 146 tys. zł, wszczęli także 30 dochodzeń karnych skarbowych. Decydowali się na to, kiedy handlujący odmówili przyjęcia mandatu albo w sposób naprawdę rażący złamali prawo. Za brak paragonu grozi mandat w wysokości od 138,60 zł (jedna dziesiąta minimalnego wynagrodzenia za pracę) do 2772 zł (dwukrotność minimalnego wynagrodzenia za pracę). Urzędnicy nie tylko karali, ale też starali się pouczać zarówno sprzedających, jak i kupujących. Pod hasłem ?Nie bądź jeleń, weź paragon? organizowane były spotkania, podczas których urzędnicy tłumaczyli, jakie korzyści odnosi klient, gdy dysponuje paragonem. Znacznie ułatwia to złożenie reklamacji, gdyż jest potwierdzeniem zakupu, a także domagania się odszkodowania, gdy dojdzie do wypadku w czasie podróży busem. Paragon jest wtedy potwierdzeniem naszego udziału. (Źródło: podatki.onet.pl, autor artykułu: Alicja Zboińska, data artykułu: 20.09.2011)
Treść artykułu dotyczy stanu prawnego obowiązującego w czasie, kiedy powstała oryginalna publikacja w piśmie.