- Inaczej się nie ma możliwości - informuje pan Marcin. I mówi pod nosem, że państwo to złodzieje oraz, że ZUS to również złodzieje. A on z pustego nie może zapłacić. Ponieważ nie stać go na tak wysokie składki.
Szara strefa to również pan Jarosław wraz z kolegą Markiem od pięciu lat prowadzą małą firmę parającą się wykańczaniem mieszkań. W bieżącym roku wykończyli dziesięć mieszkań. Fakturę musieliby wystawić jeden raz. Musieliby, gdyż właściciel, kiedy usłyszał, jaką kwotę musiałby dopłacić, rozmyślił się.
Do szarej strefy wchodzimy jako klienci, w wypadku kiedy zakupujemy towar na bazarze, strzyżemy się u fryzjera, który nie posiada kasy fiskalnej. Mirosław Barszcz, ekspert BCC, były minister budownictwa i wiceminister resortu finansów (w rządzie PIS), stwierdza, że w największym stopniu podatny na szarą strefę jest w Polsce sektor budowlany. W tym wypadku nawet ponad połowa zleceń jest wykonywana na lewo. I nie płacone są podatki.
Szara strefa pana Jarosława, Marka, Marcina i setek tysięcy innych polskich właścicieli firm to, wg szacunku Piotra Jaworskiego i Agnieszki Durlik-Khouri z Krajowej Izby Gospodarczej jest kwota, od 150 mld zł do 320 mld zł rocznie. Różne badania wykazują, iż jest to od 13 do 30 proc. naszego PKB. Precyzyjne wyliczenia nie istnieją. Opieramy się tylko na szacunkach.
Te szacunkowe 30 proc. PKB to o 6 pkt proc. więcej aniżeli w kojarzonych z mafią i korupcją Włoszech. I o 12 pkt proc. więcej aniżeli u naszych sąsiadów Czechów i Słowaków. To są wyniki ostatniego raportu firmy doradczej A.T. Kearney wykonanego na zlecenie Visa Europe.
- Jeżeliby cała szara strefa była zalegalizowana i obciążona podatkami w wysokości tylko 20 proc. (dochodowe, VAT, akcyza), do budżetu państwa wpadłoby ponad 60 mld zł. Taka kwota w całości pokryłaby zakładaną w 2010 r. dziurę budżetową - stwierdzają eksperci KIG.
W związku z czym razem z największymi organizacjami pracodawców w kraju Business Centre Club, Krajową Izbą Gospodarczą, Polską Konfederacją Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" oraz Konfederacją Pracodawców Polskich składamy apel do właścicieli firm: wyjdźcie z szarej strefy! Przekonujemy również rząd ? zróbcie poprawy przepisy, aby ludzi do tego zachęcić!
Dlaczego Polacy są w szarej strefie?
Krótko mówiąc, dwie sprawy: wysokie podatki i składki ubezpieczeniowe, jak również mało skuteczne kary.
- Właściciel firmy, dając do ręki pracownikowi 100 zł, odprowadza ponadto 70 zł w postaci podatku i składek na ubezpieczenia społeczne - objaśnia Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" i członek rady nadzorczej ZUS.
Mali przedsiębiorcy, jeśli tylko mogą unikają płacenia składek na ZUS. Parę tygodni temu pisaliśmy w "Gazecie", jak tysiące taksówkarzy, handlarzy, kosmetyczek, korzystając z pomocy pośredników, rozpoczynają fikcyjną pracę jako "konsultanci" w Wielkiej Brytanii czy na Litwie. I właśnie tam płacą składki, jednak o wiele niższe.
Według organizacji pracodawców szarą strefę popycha ku temu niski poziom zaufania do państwa. Polscy przedsiębiorcy w większości wypadków nie posiadają przekonania, że państwo mądrze wydaje pieniądze z ich podatków.
Mirosław Barszcz postulat wyjścia z szarej strefy popiera gorąco. Jednakże dodaje, że przedsiębiorca, wychodząc obecnie z szarej strefy, nie dorobi się nawet dobrego samopoczucia. - Będąc wiceministrem finansów, dostawałem mnóstwo listów od zirytowanych przedsiębiorców, głównie tych drobnych, narzekali, że opłacając praworządnie podatki, pozbywają samych siebie środków do życia. Czuli się frajerami, widząc, jak w krótkim czasie ich nieuczciwi konkurenci błyskawicznie się bogacą - powiedział Barszcz. - Jedynie natura świętego pozwoli na to, by cieszyć się z tego, że jeśli postępujemy uczciwie, mamy gorzej od innych - takich nieuczciwych.
Nieuczciwi przedsiębiorcy po prostu czują się bezkarni. Inspekcja pracy w pierwszym półroczu wykonała 7,5 tys. kontroli tyczących się legalności zatrudnienia. Nieprawidłowości potwierdzono w blisko połowie firm. Np. w 12 proc. badanych przedsiębiorstw było zatrudnionych ludzi bez umowy o pracę oraz nie opłacono za nich składek. Sankcje? Są idiotyczne. Inspektorzy wydali grzywien w sumie na 400 tys. zł. Średnia grzywna wyniosła 1,3 tys. zł.
- Jeśli przedsiębiorca zobaczy, że jego konkurent nie zapłaci, żyje i do tego coraz lepiej prosperuje, również zaczyna oszukiwać. Bo z jakiego powodu ma płacić za innych? - pyta Mordasewicz.
W jaki sposób zachęcić Polaków do opuszczenia szarej strefy?
Walczyć z szarą strefą można na różne sposoby. Np. we Włoszech sklepikarzowi, który nie wydał paragonu fiskalnego trzykrotnie w ciągu pięciu lat, grozi czasowe zamknięcie sklepu.
- Oczywiście można wzmocnić kontrolę, zwiększyć kary, zaostrzyć prawo - mówi ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich Adam Ambrozik .
Jego zdaniem nie tędy droga.
Według A.T. Kearney najsilniejszym bodźcem do wyjścia z szarej strefy była obniżka składek rentowych. Od stycznia 2008 spadły z 13 do 6 proc. Na papierze uproszczono też formalności przy zakładaniu firmy (dlaczego tylko na papierze, będzie niżej). Ile firm wyszło dzięki temu z szarej strefy? Danych brak.
Firmy tkwią w szarej strefie, mimo że wiedzą, że nie dostaną kredytu bankowego, bo bank udziela go na podstawie udokumentowanych dochodów. Wykluczają się z ogromnego rynku zamówień publicznych. Nie są bowiem w stanie wykazać, że zatrudniają odpowiednio dużo osób, by dać gwarancje rzetelnego wykonania zlecenia. Wreszcie w każdej chwili na działającą nielegalnie firmę może donieść do Państwowej Inspekcji Pracy rozżalony zwolnieniem pracownik lub konkurent. Wtedy za karę trzeba zapłacić zaległe składki na < wraz z karnymi odsetkami, co może skończyć się bankructwem.
Zdaniem minister pracy Jolanty Fedak do opuszczania szarej strefy coraz skuteczniej zachęca również dotacja z urzędu pracy na założenie własnej firmy. Można dostać nawet 19,6 tys. zł. Trzeba być zarejestrowanym jako bezrobotny i złożyć wniosek z biznesplanem.
Fedak tłumaczy to prostą kalkulacją. Wcześniej takim osobom zwyczajnie nie opłacało się ujawniać. Mogły dostać z pośredniaka ledwo 4-5 tys. zł na założenie firmy. Dziś, gdy kwota urosła czterokrotnie, skalkulowały, że warto założyć legalny interes. Choćby fryzjerzy, zamiast strzyc klientów w domu, bez ewidencji, teraz wynajmują lokal i działają legalnie.
- Ostatnio jeden ze starostów z zachodniej Polski mówił mi, że po pieniądze na założenie warsztatu zgłosił się człowiek, który wcześniej sprowadzał z zagranicy na lewo samochody - opowiada Fedak. - Zgłosił się do urzędu pracy, mówiąc, że kończy z tamtym procederem. Dostał pieniądze na założenie firmy.
W 2008 r. nowo powstające firmy wzięły na rozkręcenie swoich interesów 560 mln zł z funduszy Ministerstwa Pracy. Do końca sierpnia tego roku już ponad 650 mln zł! (plan ministerstwa przewidywał 395 mln, i to na cały rok). W przyszłym roku resort rezerwuje na dotacje dla początkujących przedsiębiorców w swoim budżecie już miliard złotych. Żeby nie zwracać pomocy, firma musi działać przez rok.
Na założenie firmy można dostać również pieniądze z Unii - nawet 40 tys. zł bezzwrotnej pomocy. Chodzi o program o nieludzkiej nazwie: Działanie 6.2 z programu operacyjnego "Kapitał ludzki - promocja przedsiębiorczości i samozatrudnienia". Komisja Europejska zarezerwowała na ten cel 400 mln euro.
Początkujący przedsiębiorca na zachętę płaci też niższe składki do ZUS - przez dwa lata zamiast 840 zł wpłaca niecałe 340 zł (podstawa naliczania składek wynosi nie 60 proc. przeciętnej pensji, ale 30 proc. minimalnej płacy).
W czerwcu osób, które korzystały z preferencyjnych składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, było 312 tys.
Później można również złożyć do urzędu pracy wniosek o refundację kosztów związanych z wyposażeniem stanowiska pracy dla bezrobotnego (600 proc. średniej krajowej, czyli niemal 20 tys. zł). Haczyk? Przedsiębiorca musi utrzymać stanowisko pracy przez dwa lata (czyli jak zwolni bezrobotnego, musi zatrudnić na jego miejsce kolejnego).
Co powinien zrobić rząd?
Organizacje przedsiębiorców na naszą prośbę sporządziły listę postulatów dla rządu Donalda Tuska.
- Pracodawcy przede wszystkim oczekują zmniejszenia obciążeń fiskalnych. Zwłaszcza jeśli chodzi o koszty pracy, np. Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
- Domagają się obniżki podatków dla najmniej zarabiających. - W ich przypadku motywacja do oficjalnej pracy jest najsłabsza - mówi Mordasewicz.
- Mając do wyboru zakup jedzenia na obiad dla dzieci lub zapłacenie podatków, każdy człowiek o zdrowych zmysłach wybierze zakup jedzenia - twierdzi Barszcz. I dodaje: - Chyba jako jedyne cywilizowane państwo na świecie w polskim systemie podatkowym zamiast klina podatkowego (wyższe podatki płacą osoby o wyższych dochodach) mamy anty-klin - im ktoś więcej zarabia, tym proporcjonalnie mniej płaci podatków - twierdzi Barszcz.
Ktoś, prowadząc swoją firmę, może zarobić 100 zł, a do ZUS musi odprowadzić ponad 800 zł. Natomiast w Irlandii składka jest uzależniona od dochodu firmy. Nie masz dochodu? Płacisz niewielkie składki.
- Numer trzy na liście przedsiębiorców to podwyżka kwoty wolnej od podatku. Dziś wynosi ona zaledwie ok. 300 zł miesięcznie. W większości krajów Unii (np. Irlandii) jest dziesięciokrotnie wyższa niż w Polsce. W Niemczech, porównując małżeństwa z dwójką dzieci - nawet 16-krotna.
- Numer cztery - zmiana nastawienia organów podatkowych. Powinny być skoncentrowane na zwalczaniu szarej strefy, a nie jak teraz na szukaniu potknięć legalnie działających przedsiębiorców.
Przykładem absurdu - opisywanym kiedyś przez "Gazetę" - była sprawa przedsiębiorcy prowadzącego sklep z tekstyliami. Zgłosił do urzędu skarbowego, że naprzeciwko jego lokalu sprzedawane są nielegalnie - bez kasy fiskalnej - identyczne jak u niego towary, tylko o ponad 20 proc. taniej, bo bez podatku. Urząd odpowiedział, że nie może się zająć tą sprawą, ponieważ nielegalnie handlujący... nie są zarejestrowani w urzędzie skarbowym. Urząd zatem nie wie, kogo ma ścigać. - Takie sytuacje po prostu nie mogą się zdarzać - denerwuje się Barszcz.
- Numer pięć - ograniczenie biurokracji. Prosty przykład - założenie firmy. Przed marcem 2009 roku przedsiębiorca, by zarejestrować firmę, musiał wypełnić papiery: w urzędzie statystycznym, w urzędzie skarbowym i w gminie. Każda z wizyt zżerała mu czas i nerwy. Po marcu miało się to zmienić, bo rząd wprowadził tzw. jedno okienko, gdzie urzędnicy mieli załatwiać wszystkie formalności. I co? Przedsiębiorca musi nadal biegać po urzędach - do gminy z wnioskiem o rejestrację, do urzędu skarbowego z deklaracją VAT-R i zgłoszeniem formy i sposobu opodatkowania, do ZUS ze zgłoszeniem do ubezpieczenia pracowników i również siebie jako płatnika. Rejestracja mająca trwać kilka godzin przy bardzo dużym szczęściu trwa kilka dni. Powód? Nie przeszkolono urzędników.
Czy są szanse na spełnienie tych warunków? Mirosław Sekuła, poseł PO, szef sejmowej komisji "Przyjazne państwo" zajmującej się odbiurokratyzowaniem gospodarki: - Gdy tylko postulaty pracodawców trafią do nas, natychmiast zwołujemy specjalne posiedzenie komisji i będziemy starali się przekuć je w gotowe ustawy. Na posiedzenie zaprosimy wszystkie organizacje, które podpisały się pod apelem "Gazety". 80 proc. ustaw, które wychodzą z komisji "Przyjazne państwo", to propozycje obywatelskie. Jest duża szansa, że zmienimy prawo i zmniejszymy szarą strefę. ( autor: Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski, data artykułu: 22.10.2009, źródło: wyborcza.biz)
Treść artykułu dotyczy stanu prawnego obowiązującego w czasie, kiedy powstała oryginalna publikacja w piśmie.